sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 5 ''Dbaj o nią''

Lucy mimo wcześniejszego koszmaru mogła znowu spokojnie zasnąć. Był przy niej Natsu. Biło od niego takie ciepło… znowu czuła się bezpiecznie. Chciała jak najszybciej wrócić z nim do domu.

                                                                          *

W końcu dojechali na miejsce. Mimo przedłużenia się podróży byli przed godz. 17:00. Chcieli jak najszybciej odwiedzić przyjaciół w gildii. Po drodze musieli wstąpić do domu Lucy, by odłożyć bagaże. Ucieszyła się na widok swojego czystego pokoju. Mogła w końcu odetchnąć z ulgą.
-ok! Możemy już iść. -powiedział Natsu odkładając bagaż. Było gorąco. Co jakiś czas powiewał wiatr, który przynosił ulgę od odczuwalnego gorąca. Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
-Dobrze się czujesz? -Zapytał chłopak ,który zauważył niepokojące znaki na twarzy blond włosej.
-Może zostaniemy dzisiaj w domu? -spytał zaniepokojony Happy.
-Nie... tylko trochę zakręciło mi się w głowie. Nic mi nie jest. -Powiedziała Lucy ocierając czoło.
-Pamiętasz? Lekarz zabronił ci się przemęczać. -odpowiedział Salamander po czym wziął dziewczynę na ręce.
-H-hej! Natsu co ty robisz?! -spytała zaskoczona Lucy. -Postaw mnie na ziemię! -odpowiedziała zaczerwieniona dziewczyna.
-Tak, tak. -odpowiedział Natsu nie wypuszczając dziewczyny z rąk. - A teraz idziemy do gildii!

                                                                         *

Fairy Tail jak zwykle tętniło życiem. Panował tu gwar i hałas. Przerwał je jednak dźwięk otwierających się drzwi gildii.
-Cześć wam! -wykrzyczał Salamander stawiając dziewczynę na nogi. -Natsu! Lucy! -podbiegli do nich Wendy, Gray, Erza , Juvia i cała reszta gildii.
-czy wszystko dobrze? Podobno leżałaś w szpitalu. -spytała blond włosą zaniepokojona Levy.
-rzeczywiście było ze mną kiepsko, ale już jest dobrze. Nie musisz się martwić. -odpowiedziała Lucy.

                                                                        *
                                                            (narracja: Lucy)

Natsu był oblegany przez chłopaków z gildii, ja natomiast siedziałam z dziewczynami i opowiadałam o misji. Co jakiś czas kątem oka spoglądałam na roześmianego Salamandra. Miałam wrażenie ,że i on na mnie patrzy. W końcu po długich i nudnych rozmowach mogłam być sam na sam z różowo włosym. Posłaliśmy sobie szerokie uśmiechy. Chłopak chciał coś powiedzieć ale przerwało to głośne - COOOO?! -to była Erza. Nie wiedzieliśmy o co chodzi do puki nie zobaczyliśmy grupki ludzi obok Happiego. Podbiegli do nas. -Od kiedy jesteście razem?! -Zapytała zaskoczona Levy. -ŻE CO? Ale... skąd wy... wiecie? -zapytaliśmy cali zalani rumieńcem. -Happy! -wykrzyknął zdenerwowany Natsu. -Oni się luuuuuubią. -wymruczał zadowolony kot. Do Natsu podeszła Erza. Chwyciła go za ramię i szepnęła -dbaj o nią. -Chłopakowi otworzyły się szerzej oczy i tylko przytaknął. -Wiedziałam ,że będziecie razem! -rzuciła się na mnie Levy.
-Tylko dla czego wcześniej mi nie powiedziałaś?!
-No bo... nie chciałam od razu wszystkim mówić. -poczerwieniałam odpowiadając.
-No dobra, dobra...nie musisz się tłumaczyć. Jak by coś się działo przychodź do mnie! -odpowiedziała Levy szeroko się uśmiechając.
-Tak, tak. -przytaknęłam. Spojrzałam na roześmianą gildię. Było tak głośno.Za głośno. Obraz stawał się nie wyraźny. Zrobiło mi się słabo. Nie wiedziałam co się dzieje. Zemdlałam. Spodziewałam się twardego upadku, mimo to ujrzałam kosmyki różowych włosów. Upadłam w ramiona Natsu. Zrobiło się ciemno. Słyszałam tylko jak krzyczał moje imię.
-Lucy! Lucy ocknij się! -krzyczał Salamander, lecz ja nie miałam siły nawet odpowiedzieć.

                                                                       *
                                                           
Obudziły mnie promienie słońca padające przez okno sali szpitalnej gildii. Obok mnie siedział Natsu, który trzymał mnie za rękę. Patrzył na mnie swoim łagodnym wzrokiem.
-Wyspałaś się? -czule zapytał.
-Nie wiem... -powiedziałam przecierając oczy -ile ja tu leżę?
-Cały wieczór i noc.
-co?! Czemu nie jesteś w domu.
-nie zostawię cię. Pamiętasz? -powiedział gładząc moją dłoń.
-Muszę iść do domu... mam do zapłacenia czynsz i w ogóle. Nie chcę być problemem. -Chciałam się podnieść. Ledwo mogłam się ruszać. Czułam jak coś ciągnie moje ciało w dół.
-Prześpij się jeszcze. Jesteś osłabiona.-odpowiedział głaszcząc moje włosy. Nie wiem kiedy oczy same mi się zamknęły. Nie miałam na nic siły. Zasnęłam. Natsu nie puszczał mojej dłoni. Nigdy nie przypuszczałam, że może być taki opiekuńczy. Uwielbiałam przy nim przebywać. Jednak nie chciałam być dla niego ciężarem. Wiem, że nie będę nigdy tak silna jak Erza czy Gray ale staram się być silna tak jak mogę. Daję z siebe wszystko, dla niego. Po godzinie snu obudziłam .się. Czułam się o niebo lepiej. Natsu miał rację. Musiałam odpocząć. -Ohayo Lucy! - powiedział ziewający Salamander.
-Ohayo. Czuję się lepiej.
-Mówiłem, że tak będzie.
-Możemy już iść? -Powiedziałam wstając z łóżka.
-Już chyba tak. -Uśmiechnął się szeroko Natsu. Nie zdążyłam zejść ze schodów, a już otoczyła mnie gromada przyjaciół. Pytali mnie o samopoczucie i zdrowie. W końcu udało nam się przemknąć do drzwi gildi. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy. Droga minęła nam szybko. Gdy weszłam do domu czekała na mnie właścicielka mieszkania. Wiadome było po co przyszła. Popatrzyła na mnie i zapytała -mam przyjść znowu za 2 dni? -lekko się uśmiechnęłam i z dumą wręczyłam sakiewkę z czynszem. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem. -No proszę proszę... a więc dziękuję za punktualność. -Uśmiechnęła się i odeszła.
-Natsu... -powiedziałam.
-Tak? Czy coś się stało?
-Nie... po prostu nie chcę żebyś mnie we wszystkim wyręczał.
-A gdyby coś ci się stało? -odpowiedział przybliżając się do mnie.
-Ale się nie st... -nie dokończyłam. Zastygliśmy w pocałunku. Lekko się zaśmiałam.
-Idę się kąpać. Zrób mi herbaty.
-aha... ok.- przytaknął.Siedziałam w łazience dobre pół godziny. Nigdy nie czułam się lepiej, szczególnie teraz po tym wszystkim. Z tego przyjemnego transu otrząsnął mnie Natsu.
-Hej! Ile ty tam już siedzisz?
-Już, już -odpowiedziałam z zniechęceniem. Zawinęłam mokre włosy w ręcznik i ubrałam się w koszulę nocną. Przed łóżkiem, na stoliczku stała gorąca herbata, która jeszcze się nie zaparzyła. Nie mogłam nigdzie dostrzec Salamandra. -Natsu? -zapytałam ale nikt nie odpowiedział. -Chyba sobie poszedł...ale tak bez pożegnania? To do niego nie podobne... no trudno. -pomyślałam i zabrałam się za czytanie jakiejś książki. Wzięłam głęboki łyk herbaty. Była gorzka. Pewnie zapomniał ją posłodzić.... ahhh. Wymieszałam ostrożnie cukier w szklance. Wtedy wszedł Natsu. W ręce trzymał papierową torbę. -O już wyszłaś -powiedział uśmiechając się. -Gdzieś ty był i co tam masz?- spytałam wskazując na torebkę.
-O to... kupiłem trochę ciastek. - Otworzyłam szerzej oczy a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Uwielbiam cię wiesz? -odpowiedziałam rzucając się na niego.
-Aż tak lubisz słodycze? -powiedział Natsu wyjmując pięknie ozdobione ciasteczko z torby. Po chwili nie było już żadnego. Zjedliśmy wszystkie w tak krótkim czasie. Niewiele później położyliśmy się spać. Byłam zmęczona tym dniem. Natsu chyba jeszcze bardziej. Miałam wrażenie ,że ostatnio dzieje się za dużo na raz. Miałam ochotę na kilka dni wolnego od wszelkich obowiązków. Ale chyba niepotrzebnie się zamartwiałam. przecierz nikt mnie do niczego nie zmuszał. Jednak czułam ,że brnę w to dalej i dalej.
___________________________________
OHAYO! tak wiem .... PRZEPRASZAM! miałam wstawić tego posta dobry tydzień temu. Miałam małe (DUŻE) problemy z internetem ;-; Ale udało mi się go wstawić także... Delektujcie się 5 rozdziałem <3 Zachęcam do dalszego czytania <33 ~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz